Przeróżne scenariusze często możemy oglądać w marinach. Np jacht zbliża się do kei, załoga biega po pokładzie, sternik, zagubiony w sytuacji, chaotycznie wykrzykuje komendy i w końcu jacht i tak uderza z hukiem w keję albo sąsiednie jednostki. Liczba „komentarzy”, jakie wtedy padają z ust innych żeglarzy równa jest chyba ilości owadów na naszej planecie. A jakie bogactwo i różnorodność słownictwa! Oczywiście, pewnie każdy żeglarz chciałby manewrować w marinie jak mistrz, ale nie każdemu się to udaje.

Jak w takim razie sprawnie przeprowadzać manewr cumowania w marinie tak, aby nie wyrządzać zbyt wielu szkód, nie stać się pośmiewiskiem, a czasem nawet legendą danej przystani?
Wiele elementów składa się opinię dobrego sternika. Głównie umiejętność kierowania załogą, dobre opanowanie jachtu, mocne nerwy no i – doświadczenie. Cumowanie w porcie często powoduje spory stres. Poza jachtem, który nie zawsze „słucha steru”,problemem bywa własna, niedoświadczona załoga, a także załogi innych jachtów. Często obserwują manewry innych w porcie z cichą nadzieją, że doprowadzimy do jakiejś widowiskowej katastrofy, a oni będą mogli bardziej podbudować własne swoje EGO naszym kosztem 😉

Często, niestety, kurs na patent żeglarza jachtowego czy sternika morskiego w małym stopniu przygotowuje do samodzielnego manewrowania jachtem w porcie, a w dodatku każdy port jest inny. Szkolenie odbywa się w „cieniu” egzaminu końcowego. Na przyzwoite opanowanie manewrów na silniku, cumowania w marinie, w dodatku w różnych warunkach po prostu brakuje czasu. Dodatkowo do szkolenia używane bywają jednostki starszej konstrukcji, o innych możliwościach manewrowych niż te nowsze jachty, które dominują obecnie na rynku czarterowym. Dlatego , żeby być dobrym sternikiem, trzeba się ciągle doskonalić, nabywać doświadczenia. Warto np wziąć udział w dodatkowym kursie manewrowania jachtem w porcie. Oferta na rynku jest szeroka, ale trzeba odróżnić te dobre od byle jakich. Reklama może wprowadzać w błąd a atrakcyjna strona internetowa i logo firmy nie zawsze świadczą o wysokim poziomie kursu. Najlepiej zasięgnąć opinii innych żeglarzy na licznych forach żeglarskich i nie kierować się opiniami klientów na stronie firmy. Wiadomo, że tam będą same dobre…

Aby dobrze opanować cumowanie jachtem w marinie należy przede wszystkim ćwiczyć i nic tego ćwiczenia nie zastąpi. Tylko tak można dojść do pewnych i skutecznych działań. Najlepiej jest po przejęciu nowego jachtu w czarter, często z nową załogą sprawdzić jacht i podszkolić załogę. Na początek spokojnie i jak najprościej opuścić miejsce postoju. Później znaleźć otwartą, w miarę pustą wodę. Ważne, aby nikomu nie przeszkadzać, i żeby miejsce ćwiczeń było dość obszerne. Następnie sprawdzamy: promień cyrkulacji, skrętność i efektywność śruby, inercję, minimalną a jeszcze sterowną prędkość, podatność jachtu na działanie wiatru oraz sterowność na biegu wstecznym. Warto, aby załoga opanowała podstawowe węzły: wyblinka do cumowania i wiązania odbijaczy, ósemka, ratowniczy w ręku, szotowy. Podobno znany żeglarz Robin Knox-Johnston w rocznym rejsie dookoła świata używał pięciu węzłów. W Polsce na kursach na patent żeglarza jachtowego wymaga się około dwudziestu. Nie wiem po co, choć mówią, że wiedzy nigdy za dużo. Myślę, że róża topowa czy związ wantowy nigdy do niczego się Wam nie przydadzą, choć ich znajomość jest niezbędna do zdania egzaminu na żeglarza… No cóż, potem wystarczy dobry reset i trochę opływania, a w waszych głowach i rękach pozostanie wiedza i umiejętności faktycznie przydatne.

Tak więc w praktyce: zanim zaczniemy cumowanie w jakiekolwiek marinie, powinniśmy wybrać odpowiednie miejsce postoju, zaplanować manewr, ustalić sprawy bezpieczeństwa z załogą, wyznaczyć konkretne osoby na dane stanowiska. Potem – cierpliwość, spokój i opanowanie. Nawet wtedy, gdy po godzinach nauki węzłów nikt nie potrafi sprawnie zaknagować a cuma zamiast na keję trafia do wody. Na wszystko to reagujemy ze spokojem i życzliwym uśmiechem- tak przynajmniej piszą w poradnikach psychologicznych.

Tylko wtedy wspomnienia z rejsu będą wspaniałe a załoga popłynie z Tobą kolejny raz. Będziecie się rozumieli bez słów i każdy będzie wiedział, co ma robić. Piękna perspektywa i tego Wam życzę!